~Carlos Ruiz Zafón
Czy żyjemy po to by umrzeć? Czy nasze cele i marzenia mają jakikolwiek sens? Tego nie wiem, bo jestem tylko człowiekiem. A raczej wyrzutkiem społeczeństwa, który nie ma już dla kogo żyć.
Wielu ludzi widząc mnie na ulicy pewnie wyobraża sobie dziewczynę, która rozwiązuje swoje problemy poprzez okaleczanie się, a powód do popełnienia samobójstwa widzi na każdym kroku. Cóż... nikt z nich nie ma racji. Może i jestem sama, nie mam celów i marzeń, ale jestem silna. Dziwnym trafem poradziłam sobie z nałogami i znalazłam mieszkanie, jeśli tak można je nazwać. Ale czy tak było od początku?
Kiedyś wiecznie rozpieszczana przez rodziców córeczka, a teraz... była narkomanka i dwudziestolatka bez grosza w kieszeni. Wszyscy mówili mi, że gdyby nie tamte wydarzenia byłabym teraz na najdroższych studiach w Europie, miałabym ogromny dom i nie martwiła się o nic. W końcu pieniędzy nigdy nam nie brakowało. Mama- właścicielka sławnej na cały świat agencji modelingowej, tata- doświadczony architekt zarabiający fortunę za jeden projekt. Nie żałuję. W końcu wpadłam w złe towarzystwo. Wpadłam w nałogi. Kiedy rodzice dowiedzieli się o moim nie małym postępku natychmiast wyrzucili mnie z domu, usprawiedliwiając się słowami: „Jesteś już dorosła! Czas żebyś sama się utrzymywała.” Dobrze wiedziałam, że nie chodziło im tylko o to. Gdyby ktoś dowiedział się, że córka takich sław jest narkomanką ich kariera byłaby skreślona. Zawsze myśleli o kasie. Z gazet wyczytałam, że nie chcą wypowiadać się na mój temat. Wspaniale! Odejście od nich to była najlepsza decyzja w moim życiu. Udowodnię wszystkim, że można żyć w samotności. Jestem niezależna... Wolna od wszystkich...
_________________________________________________
A więc jest prolog. Nie wyszedł dokładnie taki jak chciałam, ale chyba nie jest koszmarny... (mam nadzieję). Jeśli Wam się spodoba proszę zostawcie swoją opinię w komentarzu. :)